Mieszkał kiedyś przez dni osiem
straszny katar w Marty nosie.
Nie pomogły żadne leki,
nawet biała maść z apteki.
Nie dał rady mu rumianek,
zioła w szklance zaparzane.
Katar wciąż się nosa trzymał,
a ten puchł i się rozdymał.
Gdy czerwony był jak burak,
w sukurs przyszła mu mikstura,
którą babcia już za młodu
przyrządzała z bzu i miodu.
Zapachniało miodem cudnie.
Dziewiątego dnia w południe
widząc, że to nie są żarty,
katar nos opuścił Marty.
Zabrał wszystkie swoje rzeczy.
Nos z kataru się wyleczył.
Michał Zaremba
****************************
Katar, no właśnie - męczy mnie już od dwóch tygodni;
gdzie te przysłowiowe 7 dni ???
W związku z katrem w użyciu są nieodłączne chusteczki higieniczne, a wraz z nimi chusteczniki.
Robione były już dość dawno, ale ponieważ ich nie pokazywałam to mają teraz swoje 5 minut ;)
*dla Lidki*
*dla mamy - jako prezent gwiazdkowy*
*mój podręczny chustecznik stojący na szafce nocnej*
.: ja to ja :. żona mojego męża i mamuń słodkiej pary rozrabiaków; często wychodzę z siebie i staję obok :-) a kiedy już stoję obok to dekupażuję, czytam, scrapuję... od czasu kiedy los zaśmiał mi się w nos, nacisk kładę na tę ostatnią pasję - życie jest takie ulotne i takie kruche... chcę zatrzymać ten czas, który jest mi jeszcze dany, chcę zarejestrować wszystkie ważne wydarzenia na później... to są takie moje chwile, które nazywam "święte godziny", szkoda tylko, że mam ich tak strasznie mało :-(
niedziela, 15 listopada 2009
niedziela, 8 listopada 2009
Halloween...
...no cóż, nie należę do zwolenników tego amerykańskiego święta, ale przyparta do muru przez swoje własne dzieci nie mogłam im odmówić :)
W ubiegłym tygodniu ranek zaczął się więc od wycinania dyń. Zadania tego podjął się małżonek - dzieci natomiast mazakiem namalowały to, co miało zostać wycięte.
Śmiechu było przy tym od groma, a jaka radość na wieczór, kiedy zasypiały przy zapalonej, "własnoręcznie" wykonanej dyniowej głowie.
Ja podjęłam się niemniej trudnego zadania ;)
Razem z moimi pomocnikami zagnietliśmy ciasto, by zrobić z niego "paluchy wiedźmy".
Trochę nam nie wyszły ale za rok będzie lepiej :)
do scrapów wykorzystałam QP ze strony Wyld Web Designs © by Charmaine 2009 - ale nie byłabym sobą gdybym nie dołożyła od siebie kilku dodatków haha
W ubiegłym tygodniu ranek zaczął się więc od wycinania dyń. Zadania tego podjął się małżonek - dzieci natomiast mazakiem namalowały to, co miało zostać wycięte.
Śmiechu było przy tym od groma, a jaka radość na wieczór, kiedy zasypiały przy zapalonej, "własnoręcznie" wykonanej dyniowej głowie.
Ja podjęłam się niemniej trudnego zadania ;)
Razem z moimi pomocnikami zagnietliśmy ciasto, by zrobić z niego "paluchy wiedźmy".
Trochę nam nie wyszły ale za rok będzie lepiej :)
do scrapów wykorzystałam QP ze strony Wyld Web Designs © by Charmaine 2009 - ale nie byłabym sobą gdybym nie dołożyła od siebie kilku dodatków haha
Subskrybuj:
Posty (Atom)