czyli komunijnie po raz drugi...
Nie wiem kiedy przeleciały te cztery lata...
wydaje mi się, że tak niedawno robiłam zaproszenia dla Lidki, a okazuje się, że minął już kawał czasu...
i wcale nie podoba mi się ten jego szybki upływ :(
pędzi ten dzień codzienny z zawrotną prędkością...
musiałam się bardzo zdyscyplinować, żeby wreszcie usiąść nad zaproszeniami dla Igora
bo to już ostatni dzwonek przed majem...
garnitur wisi w szafie, buty zapastowane i tylko gości byłoby brak :)
powstały więc, dłubane po nocy takie oto zaproszenia
w tym roku wszystkie takie same - jakoś zabrakło mi weny,
a przede wszystkim czasu na kombinacje :-)