piątek, 30 kwietnia 2010

Biopsja i koszmar wychodzących włosów...

...Przed pierwszą chemią miałam wykonane badanie zwane biopsją gruboigłową...
no do przyjemnych ono nie należy :( biopsja cienkoigłowa to przy tym pikuś
...to gmeranie igłą w ciele jest okropne, a jeszcze gorsze rozmowy personelu, który pochylony nad człowiekiem, jak nad kawałkiem kotleta schabowego prowadzi nader przyziemne rozmowy nie wyłączając bzdurnych kawałów...

Znam już wyniki tej biopsji: rak przewodowy naciekający T2N1M0, G-2, hormonozależny
...na pocieszenie dowiedziałam się, że to najczęściej występujący rak, o średniej złośliwości i że bardzo dobrze, że jest zależny od hormonów, bo to oznacza, że jest dalsze leczenie...
...niedobrze tylko, że dał przerzuty do węzłów chłonnych...
...no cóż...
...gdyby nasi lekarze nie byli takimi konowałami, to leczenie zaczęłabym rok wcześniej...
ot tyle w tym temacie, bo nóż mi się w kieszeni otwiera

******

włosy, miało być jeszcze o włosach lub ich braku dla ścisłości :o)
trzymały się dzielnie mojej łepetyny przez trzy tygodnie, a wczoraj książkowo odmówiły posłuszeństwa.
Dobrze, że zdążyłam do domu wrócić - byłam na służbowym wyjeździe w Poznaniu i tam już się zaczely po woli sypać... gdybym w ostatni dzień pobytu umyła głowę to Klientów na targach zamiast zyskać to bym odstraszyła :o)
Przygotowałam się psychicznie do tej utraty, ale nie powiem trochę inaczej sobie to wyobrażałam...
na pewno nie tak, że spłyną prawie w całości zabrane prze nurt wody spod prysznica.
...sama utrata i łysa głowa mnie nie przeraziła - kształtną mam główkę, nawet nie wiedziałam :o)
a z peruką jest wygoda - nie trzeba się przed wyjściem do pracy pindrować...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz