piątek, 25 listopada 2011

Post dla cierpliwych...


...czyli uzupełnienie zajawki....

Poniżej kilkanaście stron, które złożone do tzw. "kupy" :o) tworzą album.
Uwiecznione są w nim beztroskie chwile, jakie spędziła moja córcia na pierwszym w życiu dwutygodniowym wyjeździe bez rodziców...hmmm było to dwa lata temu - upssss nieźle się z tym grzebałam...haha. Ok, nie będę już przynudzać zbędnymi wpisami - kto ma cierpliwość niech ogląda :o)

ten balon na okładce znalazł się nie bez powodu - takie logo w roku 2009 widniało na koszulkach kolonijnych jakie otrzymali uczestnicy FSMD 

dwa tygodnie w wielkim skrócie, czyli co? i kto?

skład pokoju nr 2 w komplecie :o)

w ferworze zabawy...

wycieczka do Western City...

jak na kolonie artystyczne przystało rekwizyty i scena na przedstawienie zostały wykonane własnoręcznie...

żeby przedstawienie wypadło perfekcyjnie były próby, próby i jeszcze raz próby...

przedstawienie o...smoku - żeby po latach pamiętać treść bajki, zrobiłam specjalną kieszonkę, w której schowany jest cały scenariusz z przedstawienia...

najważniejszy moment - premiera...

a poniżej nocne próby sprawdzające odwagę czyli tzw. chrzest...
Lidka z zasłoniętymi oczami odrysowuje odcisk "smoczej łapy"...

a tu, zjada jakieś "pyszne" twory...
jej chrzest bojowy został potwierdzony smoczym certyfikatem, który zeskanowałam i pomniejszony wkleiłam ku pamięci :o)

coś, co dziewczynki lubią najbardziej - wybory miss i mistera... przegranych nie było, każde dziecko otrzymało swoją szarfę :o)

w gorące dni można było ochłodzić stopy w górskim strumieniu...

nie mogło też zabraknąć górskich wędrówek...

przyjaźnie dziecięce są bezcenne...

zajęcia muzyczo...

taneczne...

przy takich zajęciach można czasem boki zrywać :o)

wycieczka do Karpacza i zakupiona tam pamiątkowa pocztówka...

opis Muzeum Zabawek...


spacery czasem bywają męczące... czas na mały odpoczynek :o)

oryginalna Karta Wstępu do Karkonowskiego Parku Narodowego...

na takich wyjazdach nie może zabraknąć ogniska, pieczenia kiełbasy i dźwięków gitary...

strona albumu ze schowkiem na płytę CD z większą ilością zdjęć kolonijnych...


bardzo ważna pamiątka - pierwszy, samodzielnie napisany list do rodziców...


wszystko co dobre szybko się kończy - zeskanowany i pomniejszony dyplom za wytrwanie przez 14 dni z dala od rodziców :o)

okładka z tyłu albumu...

...uff...
nie wiem czy ktoś dotrwał do końca, jeśli tak to jeszcze powiem w skrócie, że to była niezła frajda. Zrobić taki album to dla mnie osobiście ogromne wyzwanie, bo czasu okrooopnie brakuje na takie działania. Ale utwierdziłam się w przekonaniu, że to fajna pamiątka i na pewno jeszcze kilka podobnych zrobię... tym bardziej, że dziecię me bardzo zadowolone :o) a to dla mnie największa nagroda....


3 komentarze: