wtorek, 17 sierpnia 2010

żyj kolorowo...

takie slowa chcialam przekazać pewnej przemilej osóbce przy okazji zabawy na forum "pstryczkowym". To cos w stylu wędrujących albumów. Jednak, żeby uniknąć przetrzymywania lub zaginięcia tych jakże cennych zapisków, mamy troszkę zmodyfikowane zasady. Każda uczestniczka zrobila sobie okladkę, a pozostale osoby przysylają ozdobioną z dwóch stron kartę. Albumiki są więc bezpieczne u każdej z nas w domu. Pozostaje tylko przebierać nogami z niecierpliwosci kiedy przyjdzie kolejna karta do wpięcia :)

Mój wpis wygląda tak:

pierwsza strona


druga strona


Mam nadzieję, że wlascicielce podoba się moja karta i że będzie się stosowala do przekazanej tam mysli :)

czwartek, 13 maja 2010

Segregator...

Strasznie dawno niczego nowego nie pokazywałam. Zresztą niczego nowego do pokazania nie mam. Cały ten rok zaczął się dla mnie niefajnie i co najgorsze zła passa trwa nadal...W związku z tym nie mam nawet ochoty ani siły na robienie czegokolwiek kreatywnego...No ale żeby te bombki świąteczne nie wisiały na tapecie do następnego Bożego Narodzenia wrzucam zliftingowany segregator. Był z tych nazwyklejszych - z szarej, grubej tektury. Ubrałam go w nową, dekupażową szatę - służy mi oczywiście do przechowywania ozdobnych papierów do deku :)
I to by było na tyle :) Postaram się częściej odkurzać moje blogowe progi :)





piątek, 30 kwietnia 2010

Biopsja i koszmar wychodzących włosów...

...Przed pierwszą chemią miałam wykonane badanie zwane biopsją gruboigłową...
no do przyjemnych ono nie należy :( biopsja cienkoigłowa to przy tym pikuś
...to gmeranie igłą w ciele jest okropne, a jeszcze gorsze rozmowy personelu, który pochylony nad człowiekiem, jak nad kawałkiem kotleta schabowego prowadzi nader przyziemne rozmowy nie wyłączając bzdurnych kawałów...

Znam już wyniki tej biopsji: rak przewodowy naciekający T2N1M0, G-2, hormonozależny
...na pocieszenie dowiedziałam się, że to najczęściej występujący rak, o średniej złośliwości i że bardzo dobrze, że jest zależny od hormonów, bo to oznacza, że jest dalsze leczenie...
...niedobrze tylko, że dał przerzuty do węzłów chłonnych...
...no cóż...
...gdyby nasi lekarze nie byli takimi konowałami, to leczenie zaczęłabym rok wcześniej...
ot tyle w tym temacie, bo nóż mi się w kieszeni otwiera

******

włosy, miało być jeszcze o włosach lub ich braku dla ścisłości :o)
trzymały się dzielnie mojej łepetyny przez trzy tygodnie, a wczoraj książkowo odmówiły posłuszeństwa.
Dobrze, że zdążyłam do domu wrócić - byłam na służbowym wyjeździe w Poznaniu i tam już się zaczely po woli sypać... gdybym w ostatni dzień pobytu umyła głowę to Klientów na targach zamiast zyskać to bym odstraszyła :o)
Przygotowałam się psychicznie do tej utraty, ale nie powiem trochę inaczej sobie to wyobrażałam...
na pewno nie tak, że spłyną prawie w całości zabrane prze nurt wody spod prysznica.
...sama utrata i łysa głowa mnie nie przeraziła - kształtną mam główkę, nawet nie wiedziałam :o)
a z peruką jest wygoda - nie trzeba się przed wyjściem do pracy pindrować...

środa, 7 kwietnia 2010

Życiodajna trucizna...

...niezły oksymoron mi wyszedł w tytule...
...ale jak inaczej nazwać truciznę, która ma ratować życie???

jadę stoczyć pierwszą bitwę (a będzie ich osiem),
moja oręż to cztery cykle AC i cztery cykle Taxoteru.
Będę dzielna, nie poddam się bez walki !!!

Do boju !!!

środa, 24 marca 2010

A jednak nieszczęścia chodzą parami...

...i nie wiem jak to napisać...
...półtora miesiąca temu pochowałam mojego tatę...
...przegrał walkę z rakiem - trwała krótko, bardzo krótko...
...zaledwie cztery miesiące od postawienia diagnozy...
...przegrał tę walkę walkowerem, nie potrafił sobie poradzić z diagnozą...
...a ja ??? co ja mam zrobić z usłyszaną dzisiaj diagnozą ???
CARCINOMA

...

niedziela, 27 grudnia 2009

Święta, święta i po świętach...

tyle biegania po sklepach, tyle godzin spędzonych przy garach, tyle przygotowań... a one minęły nie wiadomo kiedy.
Nie miałam nawet czasu na odpalenie komputera, dlatego teraz składam wszystkim odwiedzającym moje blogowe progi
NAJSERDECZNIEJSZE ŻYCZENIA :)

Nowości do pokazania nie mam :(
Może przez ten tydzień wolnego uda mi się coś zmajstrować ?

Żeby nie robić pustego wpisu wstawiam bombki, robione chyba 3 lata temu - ten czas tak zasuwa, że już tracę rachubę...
















niedziela, 15 listopada 2009

Katar

Mieszkał kiedyś przez dni osiem
straszny katar w Marty nosie.

Nie pomogły żadne leki,
nawet biała maść z apteki.
Nie dał rady mu rumianek,
zioła w szklance zaparzane.
Katar wciąż się nosa trzymał,
a ten puchł i się rozdymał.

Gdy czerwony był jak burak,
w sukurs przyszła mu mikstura,
którą babcia już za młodu
przyrządzała z bzu i miodu.

Zapachniało miodem cudnie.

Dziewiątego dnia w południe
widząc, że to nie są żarty,
katar nos opuścił Marty.
Zabrał wszystkie swoje rzeczy.

Nos z kataru się wyleczył.

Michał Zaremba

****************************

Katar, no właśnie - męczy mnie już od dwóch tygodni;
gdzie te przysłowiowe 7 dni ???
W związku z katrem w użyciu są nieodłączne chusteczki higieniczne, a wraz z nimi chusteczniki.
Robione były już dość dawno, ale ponieważ ich nie pokazywałam to mają teraz swoje 5 minut ;)

*dla Lidki*



*dla mamy - jako prezent gwiazdkowy*



*mój podręczny chustecznik stojący na szafce nocnej*

niedziela, 8 listopada 2009

Halloween...

...no cóż, nie należę do zwolenników tego amerykańskiego święta, ale przyparta do muru przez swoje własne dzieci nie mogłam im odmówić :)
W ubiegłym tygodniu ranek zaczął się więc od wycinania dyń. Zadania tego podjął się małżonek - dzieci natomiast mazakiem namalowały to, co miało zostać wycięte.
Śmiechu było przy tym od groma, a jaka radość na wieczór, kiedy zasypiały przy zapalonej, "własnoręcznie" wykonanej dyniowej głowie.









Ja podjęłam się niemniej trudnego zadania ;)
Razem z moimi pomocnikami zagnietliśmy ciasto, by zrobić z niego "paluchy wiedźmy".
Trochę nam nie wyszły ale za rok będzie lepiej :)




do scrapów wykorzystałam QP ze strony Wyld Web Designs © by Charmaine 2009 - ale nie byłabym sobą gdybym nie dołożyła od siebie kilku dodatków haha

wtorek, 27 października 2009

Lifcik...

postanowiłam wziąć udział w zabawie, którą od jakiegoś czasu organizuje zdolny zespół kobitek z Art-Piaskownicy
Tym razem do scrapliftu posłużył LO IngridG - można go zobaczyć tutaj
Bardzo przyjemnie mi się scrapowało na podstawie jej pracy i o dziwo uporałam się ze wszystkim w jeden wieczór, a z moim żółwim tempem to na prawdę coś niebywałego ;)



kolory są oczywiście przekłamane ale tak to jest jak się robi zdjęcia po nocy ;)

sobota, 24 października 2009

kolorosfery dwie...

czyli zabawy kolorem wg wzorników podawanych przez Karolę :)
Pierwszego zestawu kolorystycznego użyłam przy okazji wpisywania się do jakże już dłuuugo wędrującego albumu Rae. Ponieważ wędrownik zatytułowany jest "Graj w kolory", a jego właścicielka zachęca, by przy wpisie pobawić się trudnymi dla nas barwami skorzystałam ze wzornika i oto co mi z tego wyszło





całość wygląda tak:



parę szczegółów:



no i wzornik, wg którego dobierałam kolory



Drugi wzornik wykorzystałam przy okazji szykowania prezentu dla naszej uroczyskowej Ewci - co prawda moje kolory są bardziej intensywne, ale zadanie zaliczone ;)



piątek, 16 października 2009

Aleksander Fredro powiedział...

"...Nigdy nie zgłębiałem, co stanowi istotne szczęście w małżeństwie, mniemam jednak, że dwie osoby dobierać się powinny jak para koni - równy chód, równy zwrot, równy ogień, wtedy dobrze się jedzie, a mniej się morduje..."

Tego właśnie będę jutro życzyć Młodej Parze, dla której zrobiłam poniższą karteczkę:







I na koniec jeszcze jedna karteczka, robiona w biegu już z miesiąc temu dla naszej uroczyskowej Kamilki z okazji urodzin

sobota, 10 października 2009

weekend tfu :-) rczy

... co prawda tfu :-) rczy trochę inaczej ale jednak tfu :-) rczy.
Korzystając z nieobecności mojego małżonka wzięłam pędzel w swoje ręce. Cała sobota upłynęła na malowaniu. W jeden dzień udało się zmienić monotonne oblicze kącika jadalnego w kuchni. W tym miejscu muszę jeszcze raz podziękować Ewci, która wpadła do mnie na chwilkę, a w rezultacie wykonała kawał dobrej roboty, wyklejając taśmą malarską mające powstać pasy - wielkie buziaki kochana, bez twojej pomocy na pewno nie skończyłabym w jeden dzień.
Niby to takie nic ale jednak kącik nabrał zupełnie innego charakteru - jest teraz bardziej przytulny, a i poranna kawa smakuje jakoś inaczej.
Pasy są w kolorze rudym (nie tak wściekłym jak na zdjęciu wyszło) i nawet mąż po powrocie pochwalił ha ha



Na odświeżaniu kuchni upłynęła poprzednia sobota, a ja zadowolona z efektów postanowiłam wykorzystać również niedzielę na tfu :-) rcze eksperymenty. W obroty poszedł przedpokój. Dwie ściany pomalowane "białą czekoladą" (Duluxa oczywiście). Dzieci dzielnie mi pomagały



Dwie węższe ściany dla odmiany kolorystycznej to "cynamonowy deser" (prawda, że piękne nazwy mają duluxowe farby?)



To już koniec malarskiej relacji, następny post będzie na pewno na inny temat - chociaż kto wie, wszak duży pokój też się prosi o malowanie :)

poniedziałek, 6 lipca 2009

Łapiąc chwile u KitiW....

...
już ponad rok minął od momentu wymiany cafeartowej edycji wędrujących albumów. Idzie strasznie opornie ale zabawa mimo wszystko jest świetna. Np, żeby wybrać odpowiednie zdjęcie do wędrownika Kasi, przesiedziałam przed komputerem chyba z godzinę oglądając wszystkie zgromadzone w nim zdjęcia :) Wybór był ciężki, bo chwil godnych oscrapowania jest wiele. Mój wybór padł w końcu na zdjęcie, które bardzo bardzo lubię. Wykorzystałam je już raz (dość dawno) do uwiecznienia chwil tyle, że digitalowo. Ale co tu będę dużo pisać - wędrownik KitiW nosi tytuł "Pamiętnik Chwili" a mój wpis w nim wygląda tak:






I żeby nie być gołosłowną na dokładkę digitalek z tym samym zdjęciem:

sobota, 20 czerwca 2009

Digitalowy duecik...

...dawno nie robiłam scrapów komputerowych, bo i na te brakuje mi czasu :(
Zmobilizowałam się jednak i zrobiłam dwa - zdjęcia mojej komunistki robione w Łódzkim Ogrodzie Botanicznym.



CREDITS:
szew - Lindsay
papierowy tag-Traci Murphy Designs
niebieskie kwiaty - JPo
konwalia - Catrin
ramka - Petit Moineaux
wstążka marszczona - Bridget
maźnięcia - Cbombria
niebieska wstązka - EVERYDAYS LITTLE MOMENTS Design
sznureczek, białe kwiaty - z zestawu Spring by Mag




Do powyższego użyłam gotowca by Choubinette - ale nie powiem, żeby mi to ułatwiło pracę - miałam mnóstwo wycinania i gumkowania :/

niedziela, 7 czerwca 2009

Zagnieździłam się na dobre...

...w wędrowniku Karoli :)
Nie można jednak trzymać w nieskończoność czegoś, co z samej nazwy ma wędrować :) Przyznam szczerze, że nie miałam wcale pomysłu na swój wpis :(
GNIAZDO (bo taka jest myśl przewodnia karolowego wędrowca) to oczywiście w moich skojarzeniach dom rodzinny. Po głowie zaczął się snuć refren pewnej piosenki "...dom malowany przy starym murze, dom malowany w niebieskie róże, ma kąty cztery i cztery ściany, dom malowany, zaczarowany dom..."
Uchwyciłam się tego refrenu z całych sił :) tak powstał poniższy wpis...
























Karola zrobiła swój wędrownik na bazie z torebek, dzięki temu w albumie są kieszonki, które aż proszą się o schowanie w nich jakiegoś małego taga.
Słowa innej, pięknej piosenki znalazły miejsce w tym schowku