poniedziałek, 28 lutego 2011

Chmury, chmury...

...zdążyłam się już do nich przyzwyczaić ostatnimi czasy, ale nie powiem, żebym lubiła taką pochmurną pogodę...I choć dzisiejszy post z chmurami jest związany, to przekornie na niebie nie ma ani jednej chmurki :)
I dobrze, oby do wiosny...
Ale do rzeczy, chmury były tematem głównym kolejnego wyzwania na PS. Należało wykonać scrap z motywem chmur, dodatkowo użyć tasmy malarskiej oraz zrobić parę kleksów. Wyzwanie to było dla mnie jak kop w tyłek, bo taki własnie scrap z chmurami zaczełam robić ....UWAGA.... w 2007 roku (co poniektóre moje scrapowe koleżanki pewnie pamiętają jak mozolnie odwzorowywałam na czwartkowych spotkaniach kropelki deszczu haha). Nieskończony scrap leżał sobie w kącie przez cztery lata, a dzis przyszła pora, żeby ujrzał swiatło dzienne. Aby spełnić wszystkie warunki wyzwania chlapnęłam parę kleksów, dokleiłam taśmę malarską i o to jest.
Na zdjęciach-łatach uwieczniony jest występ Lidki podczas Festwiawlu Sztuki Małego Dziecka

czwartek, 17 lutego 2011

Wybacz mi...

"Milosć ci wszystko wybaczy..." spiewała Hanka Ordonówna w filmie "Szpieg w masce". Muzykę skomponował Henryk Wars, a słowa sygnowane pseudonimem Oldlen napisał Julian Tuwim.
Urywek tekstu był również tematem przewodnim kolejnego wyzwania digitalowego na Polkach.

Miesiąc luty, któremu patronuje sw. Walenty, jawi się miłością - jak to ladnie nazwala autorka wyzwania :) Jest też dobrą okazją do przeprosin czy wybaczenia dawnych zadr...
Pracę należalo wykonać w dowolnym stylu,z domieszką koloru czerwonego ale bez użycia serc i z koniecznoscią użycia sformuowań "Wybacz mi..." lub "Wybaczam Ci.."
Wyzwanie wcale nie należało do łatwych i uporałam się z nim dopiero w przedostatni dzień trwania zabawy, jakos wczesniej wena nie chciała do mnie przyjsć ;-)

Tak wygląda moja praca:



CREDITS
szew: Natali
tło, kwiatki, koronka i kalendarium: z zestawu I love you by Marzena
gumka: Lencula
tekturka: Lively
czcionka: Maszyna AEG i Mistral


I do posłuchania jeden z największych szlagierów Ordonki

poniedziałek, 7 lutego 2011

Digitalowe wyzwanie na SP...

... to jest to czego mi bardzo brakowało.
Mordka mi się uśmiechnęła kiedy przeczytałam maila, że wybrano już grupę projektantek do nowego działu DIGI i że wyzwania będą się pojawiały regularnie. Bardzo lubię scrapowanie wg wytycznych, a niestety na scrapowanie tradycyjne najczęściej nie mam czasu - zwlaszcza w srodku tygodnia :(
Poza tym takie wyzwania mobilizują do działania - dawno już nie używałam PhotoShopa i zapomniałam jakie to fajne zajęcie :) Ten nowy dział na Scrapujących Polkach na pewno sprawi, że częściej będę siadywała przy komputerze, żeby coś stworzyć...

Poniższa praca powstała właśnie na pierwsze digi-wyzwanie:



credits: wszystkie elementy Shabby Princess

a ten zrobilam z rozpędu ;-)

środa, 12 stycznia 2011

To już jest koniec...

koniec leczenia oczywiście...
Byłam dziś na ostatnim naświetlaniu !!!
Skóra bardzo czerwona, ale sucha - nic się nie sączy, ani nie boli.
Podobno takie zaczerwienienie może się utrzymywać nawet dwa lata...
...ale to przecież niska cena za to żeby być zdrowym...

niedziela, 9 stycznia 2011

Ku pamięci...

lub jak ktoś woli Do wianuszka wspomnień...
Pamiętacie te nagłówki w szkolnych pamiętnikach ?
Za sprawą swojej osobistej córki wygrzebałam swój pamiętnik i przeniosłam się w odległe czasy...
Wpisy koleżanek - niektóre śmieszne, niektóre z głębszym przekazem - sprawiły, że łza się w mym oku zakręciła...
Ale nie o tym miało być :)
Moja latorośl - uczennica klasy czwartej jest właśnie na etapie zbierania wpisów do swojej drogocennej książeczki. Zażyczyła sobie, aby wpis ode mnie był kolorowy i scrapowy - taki więc jest








Pod zagiętym rogiem - czyli tzw. sekrecikiem jest słów kilka do Lidki - słów takich od serca (nie myślcie, że wpisałm córce: "kto tu zagląda - tak samo wygląda" albo "kto zagląda do tej beczki, temu spadną dziś majteczki" hihi co za hasła kiedyś królowały)



Chciałam wkleić zdjęcie, na którym jestem razem z Lidką ale po przewertowaniu wszystkich fotek stwierdzam ze smutkiem, że takiego nie posiadam :(
Przyczyna: jam jest główny fotograf rodzinny - trzeba będzie coś z tym zrobić...chyba małżonka zatrudnić do robienia zdjęć :)

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Mikołajki w solarium...

Dzisiaj zaczęłam ostatni etap leczenia (pomijając tablety, które będę łykała przez 5 kolejnych lat, jeśli będzie mi dane znaleźć się w grupie tych 70 %, którym uda się przeżyć) jakim jest radioterapia.

Dziwne to leczenie, leżysz rozgogolona na zimnym blacie, w zimnym pomieszczeniu ze ścianami grubości chyba na półtora metra i spodziewasz się jakiś czarodziejskich promieni, a tu nic...
ani widu, ani słychu...
no więc wizualizuję, że spływa na mnie czarodziejska moc, która wytłucze ewentualne pozostałości gada...

A że świat jest mały mogłam się właśnie przekonać przychodząc na to badanie...
technikiem okazała się być mama kolegi z klasy mojej Liduśki...
może dzięki temu będzie trochę przyjemniej :o)  

piątek, 15 października 2010

Już po...

wróg siedzi zamknięty w słoiku, a ja siedzę zamknięta w domu.
Przez cały czas trwania leczenia, od kwietnia - chodziłam normalnie do pracy.
Nie pozwalałam żeby złe myśli zakradały się do głowy, pracując nie miałam na to czasu...
a teraz muszę siedzieć w domu dopóki rana się nie zagoi i dopóki nie zakupię protezy.
Oszaleć można od takiego siedzenia.
Tylko te ćwiczenia w kółko i masaże ręki, a ona taka nie moja ta ręka :(
i ciągnie pod pachą i nic zrobić nie można...

ale będzie przecież lepiej...

poniedziałek, 27 września 2010

Wyciągam kolejną broń...

Nastawiona bojowo i optymistycznie przez moje niezastąpione przyjaciółki od piersi szykuję się do kolejnej bitwy z moim wrogiem.
Chmioterapia wg karty informacyjnej spowodowała całkowitą remisję kliniczną !!!
ale niech wytną jeszcze niedobitki wroga, nie będziemy oszczędzać nawet najmniejszej rakowej komóreczki !!!

do boju !!!

środa, 15 września 2010

Lubię...

no cóż i na mnie przyszła kolej w zabawie krążącej ostatnio po blogowym świecie.
Wywołana przez Beatkę do tablicy spieszę z wypunktowaniem tego, co lubię:

1. góry w czasie złotej jesieni
2. poranną kawę z mlekiem, koniecznie w dużym kubku
3. wylegiwanie się w łóżku do godzin nieprzyzwoicie późnych
4. poezję śpiewaną
5. dźwięk gitary przy wieczornym ognisku
6. wiatr we włosach
7. kolor brązowy we wszystkich jego odcieniach
8. biały twarożek ze szczypiorkiem i sosem Tabasco
9. spiżarnię pełną przetworów na zimę
10.wędrówki po lesie w poszukiwaniu grzybów

To ostatnie wręcz ubóstwiam, a teraz właśnie jest czas spełnienia :)

Dzisiejsze zbiory:



Niedzielne zbiory w trakcie suszenia upchnięte jedne na drugich w piekarniku:



I ususzone grzybki zebrane dwa tygodnie temu:



To na tyle jeśli chodzi o grzyby - oczywiście na tyle w poście, bo samego grzybobrania i przetwarzania na pewno nie koniec !!!

Tradycyjnie wymigam się od zasady przekazania zabawy kolejnym 10 osobom - nie mam kogo wyznaczyć, wszyscy już się chyba wyspowiadali :)

piątek, 10 września 2010

Chwilo trwaj...

...taki tytuł znalazł się na okładce mojego osobistego albumu. Grubas ma ponad 120 stron, wymiar 20cm x 20cm i bardzo się cieszę, że w końcu udało mi się go skończyć. Na kartach albumu znalazły miejsce wszystkie scrapy digitalowe (15cm x 15cm), zrobione przez ostatnie 3 lata. Do tej pory walały się gdzieś po różnych pudełkach, a teraz poukładane chronologicznie będą cieszyć moje oczy. Ich wartość jest bezcenna, ponieważ uwieczniłam na nich wszystkie najważniejsze wydarzenia z naszego życia.

w całej okazałości:


okładki od strony zewnętrznej:


okładki od strony wewnętrznej:


przód okładki:


środek okładki:


Tytuł dla tego albumu zaczerpnęłam z poniższej,pięknej piosenki w wykonaniu Elżbiety Adamiak i Adama Nowaka (podczas mojej dłubaniny korzystam z takiego dobrodziejstwa jakim jest GaduRadio i moja ukochana stacja Kraina Łagodności-przy innej muzyce nie potrafię się zrelaksować)

wtorek, 17 sierpnia 2010

żyj kolorowo...

takie slowa chcialam przekazać pewnej przemilej osóbce przy okazji zabawy na forum "pstryczkowym". To cos w stylu wędrujących albumów. Jednak, żeby uniknąć przetrzymywania lub zaginięcia tych jakże cennych zapisków, mamy troszkę zmodyfikowane zasady. Każda uczestniczka zrobila sobie okladkę, a pozostale osoby przysylają ozdobioną z dwóch stron kartę. Albumiki są więc bezpieczne u każdej z nas w domu. Pozostaje tylko przebierać nogami z niecierpliwosci kiedy przyjdzie kolejna karta do wpięcia :)

Mój wpis wygląda tak:

pierwsza strona


druga strona


Mam nadzieję, że wlascicielce podoba się moja karta i że będzie się stosowala do przekazanej tam mysli :)

czwartek, 13 maja 2010

Segregator...

Strasznie dawno niczego nowego nie pokazywałam. Zresztą niczego nowego do pokazania nie mam. Cały ten rok zaczął się dla mnie niefajnie i co najgorsze zła passa trwa nadal...W związku z tym nie mam nawet ochoty ani siły na robienie czegokolwiek kreatywnego...No ale żeby te bombki świąteczne nie wisiały na tapecie do następnego Bożego Narodzenia wrzucam zliftingowany segregator. Był z tych nazwyklejszych - z szarej, grubej tektury. Ubrałam go w nową, dekupażową szatę - służy mi oczywiście do przechowywania ozdobnych papierów do deku :)
I to by było na tyle :) Postaram się częściej odkurzać moje blogowe progi :)





piątek, 30 kwietnia 2010

Biopsja i koszmar wychodzących włosów...

...Przed pierwszą chemią miałam wykonane badanie zwane biopsją gruboigłową...
no do przyjemnych ono nie należy :( biopsja cienkoigłowa to przy tym pikuś
...to gmeranie igłą w ciele jest okropne, a jeszcze gorsze rozmowy personelu, który pochylony nad człowiekiem, jak nad kawałkiem kotleta schabowego prowadzi nader przyziemne rozmowy nie wyłączając bzdurnych kawałów...

Znam już wyniki tej biopsji: rak przewodowy naciekający T2N1M0, G-2, hormonozależny
...na pocieszenie dowiedziałam się, że to najczęściej występujący rak, o średniej złośliwości i że bardzo dobrze, że jest zależny od hormonów, bo to oznacza, że jest dalsze leczenie...
...niedobrze tylko, że dał przerzuty do węzłów chłonnych...
...no cóż...
...gdyby nasi lekarze nie byli takimi konowałami, to leczenie zaczęłabym rok wcześniej...
ot tyle w tym temacie, bo nóż mi się w kieszeni otwiera

******

włosy, miało być jeszcze o włosach lub ich braku dla ścisłości :o)
trzymały się dzielnie mojej łepetyny przez trzy tygodnie, a wczoraj książkowo odmówiły posłuszeństwa.
Dobrze, że zdążyłam do domu wrócić - byłam na służbowym wyjeździe w Poznaniu i tam już się zaczely po woli sypać... gdybym w ostatni dzień pobytu umyła głowę to Klientów na targach zamiast zyskać to bym odstraszyła :o)
Przygotowałam się psychicznie do tej utraty, ale nie powiem trochę inaczej sobie to wyobrażałam...
na pewno nie tak, że spłyną prawie w całości zabrane prze nurt wody spod prysznica.
...sama utrata i łysa głowa mnie nie przeraziła - kształtną mam główkę, nawet nie wiedziałam :o)
a z peruką jest wygoda - nie trzeba się przed wyjściem do pracy pindrować...

środa, 7 kwietnia 2010

Życiodajna trucizna...

...niezły oksymoron mi wyszedł w tytule...
...ale jak inaczej nazwać truciznę, która ma ratować życie???

jadę stoczyć pierwszą bitwę (a będzie ich osiem),
moja oręż to cztery cykle AC i cztery cykle Taxoteru.
Będę dzielna, nie poddam się bez walki !!!

Do boju !!!

środa, 24 marca 2010

A jednak nieszczęścia chodzą parami...

...i nie wiem jak to napisać...
...półtora miesiąca temu pochowałam mojego tatę...
...przegrał walkę z rakiem - trwała krótko, bardzo krótko...
...zaledwie cztery miesiące od postawienia diagnozy...
...przegrał tę walkę walkowerem, nie potrafił sobie poradzić z diagnozą...
...a ja ??? co ja mam zrobić z usłyszaną dzisiaj diagnozą ???
CARCINOMA

...